sobota, 13 września 2014

Pierwsze spotkanie z Pragą

Naczytałam się o Prawym Brzegu: "że brzydki, że piękny, że niebezpieczny, że niewart godziny, ze  hipsterski, że nudny, ... itd".  Co mnie jednak szczególnie zafascynowało? Kilka artykułów, w których znalazłam porównanie do Berlinskiego Kreuzberga czy Londyńskiego Camden Town, bądź Brick Lane, chciałam sprawdzić czy to możliwe, by Warszawiacy wspięli się na taki poziom "awangardy"? Czy niszowy znaczy już w stolicy hipsterski? Czy, którekolwiek z wiszących w chmurze przymiotników można w ogóle przypisać tej dzielnicy, czy może to dopiero ambitne wizje i aspiracje. Gdy przekraczałam schodziłam z mostu, stawiając pierwsze kroki na Prawym Brzegu, spodziewałam się wszystkiego, oprócz tego co naprawdę zastałam..









Zanim opowiem o Pradze..
Towarzyszem moich weekendowych spacerów, był poznany kilka dni wcześniej w warszawskiej Zachęcie Christian, berliński reżyser teatralny, niebanalna postać, która mocno ubarwiła mi te kilka ostatnich prawdziwie upalnych dni. 

Wzorowa sobota. Żoliborz raz jeszcze
Jeśli weekend ma być udany, to musi zacząć się od pysznego śniadania, gdzie jeśli nie na żoliborskich śniadaniowych Targach. Po raz kolejny, musiałam odwiedzić to miejsce. Żoliborz, przyciąga mnie niczym magnes. Intensywność zieleni. spokój, polski klimat, wszystko to sprawia, że chce tam ciągle wracać. Pogoda była piękna, łatwo było przemieszczać się na noga. Ponieważ ciągle jeszcze niewiele widziałam, a odwiedzane miejsca nie łączą się w całość, gdy tylko mogę wybieram spacery. Pomaga mi to, połączyć wszystkie punkty, dając coraz klarowniejszy obraz miasta, w którym chciałabym spędzić najbliższe miesiące. Tym sposobem, w ten uroczy słoneczny dzień zrobiliśmy ładne kilkanaście kilometrów, przechodząc z Żoliborza, mostem nad Wisłą do Nowej Pragi, zahaczając o Starą, a nawet odwiedzając Bródnowski Park.








































Przeszłość ciągle żywa: pierwsze spotkanie z Pragą.
Spacer, praskimi ulicami, był naprawdę przyjemny. Przejście przez most, nie tylko symbolicznie przenosi nas w inny świat. Fizycznie również jest to podróż w zupełnie nowe miejsce. Praga jest inna, niż pozostałe części Warszawy. Bardziej zaniedbana, ale i jednocześnie, bardziej swojska. Te kilka godzin, na Praskim bruku pozwoliło mi zdementować plotki, jakoby na Prawym Brzegu mieściło się nowe Camden Town, niemniej jednak Fabryka Koneser, ze swoim postindustrialnym klimatem, ma spore szanse by kiedyś stać się drugą Łódzką Off Piotrowską, czy też Warszawską wersją miniaturowego Brick Lane.

Autentyczność. Brzeska
Dorównywanie zachodowi, uważam, za średni cel. Nie robi na mnie wrażenia, pragnienie bycia nowym Camden, które wychodzi mi bokiem. Umiejętne akcentowanie swojej swoistości uważam za największy atut. Praga jeszcze tego nie potrafi, ma jednak poteciał, który mam nadzieje, rozwinie się w dobrym kierunku.  Co mnie więc zafascynowało, na tych "dzikich polach"? Wchodząc na ulice Brzeską, zobaczyłam autentyczność jakiej nie widziałam od lat. Poczułam, że przeniosłam się w przeszłość i nie była to podróż, jaką zaserwowały mi stare mury, nierenomowanych od dziesięcioleci,  kamienic, ale ludzie i ich rytuały. Poczułam się zupełnie jakbym miała niebanalną szanse przenieść się na chwilę na początek lat 90. W czasy gdy królował trzepak, dzieci bawiły się na ulicy, a sąsiedzi, siedzieli razem na podwórku, głośno rozmawiając. Świat, który wrzuciłam już dawno do szufladki:  Przeszłość, tu w niezwykłych podwórkach, ulicy Brzeskiej, jest ciągle żywy.

Podwórka te zaskakują. Już z daleka widzimy, mały ogródeczek, otoczony metalowym emaliowanym płotkiem, po środku, którego parzy na nas Matka Boska. Nigdy dotychczas nie spotkałam takiego spiętrzenia Maryjek, Przy większości napotkanych "ogródkowych ołtarzyków', paliły się znicze bądź stały świeże kwiaty, co rzuca nowe światło na mieszkająca tu społeczność.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz