Wspomniany naleśnik - przypomina bardziej naszą tortillę. Farsz był nieco zaskakujący, składał się z tuńczyka ( w sosie własnym, pokrojonego na niego pomidora oraz sera) wszystko to zapieczone w piekarniku i podane na ciepło. Przyznam szczerze, że byłam pełna obaw, gdy znalazłam to danie w przewodniku z Bezdroży. Uznałam, jednak, że muszę go spróbować. Nasz Host Ott - który przenocował nas i oprowadził po Tartu ( rodowity Estończyk) uznał, że nigdy o tym by jedzono tu naleśniki z rybą nie słyszał. Tak więc jak to jest naprawdę z tradycyjnością tej potrawy, nie wiem... Polecam je jednak bo są naprawdę ciekawe.
Sama jednak dokonałam pewnych poprawek w tym przepisie, które zdecydowanie ulepszają potrawę.
zdjęcie oryginalnego estonskiego naleśnika
Skład oryginalnie:
Naleśnik/ Tortilla
tuńczyk w sosie własnym
pokrojony w plastry pomidor
ser żółty
Moja innowacja:
tortilla ( z biedronki)
pół puszki tuńczyka w sosie własnym
musztarda
ketchup
cebula
pomidor
ser żółty
Sposób przyrządzenia:
1. Rozgrzać patelnie,(bez tłuszczu) położyć na rozgrzana patelnie tortille, i ułożyć wszystkie składniki na połówce tortilli: tuńczyk, polać ketchupem, na to cebula w piórka, na nią musztarda, pomidory, znowu trochę ketchupu. Ser układamy na krawędziach dookoła oraz na pustej połówce.
Ja na zdjęciu ułożyłam składniki na całej powierzchni ( podgrzałam całość, a następnie przesunęłam wszystko na jedna połowę)
2.Gdy ser zaczyna się rozpuszczam składamy tortille na pół, podgrzewamy jeszcze chwilę, odwracamy ją następnie na druga stronę, po czym ściągamy z ognia.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz