Jak więc żyć w mieście, w którym nagrywali i tworzyli - bez własnego zdjęcia na pasach, na Abbey Road, niczym to zrobione przez muzyków na ich okładkę o tym samym co nazwa ulicy tytule?
Umówiona wcześniej z moimi ukochanym londyńskimi polkami, czyli nauczycielkami z polskiej szkoły, Karolą i Anią ( tu), ruszyłam razem z nimi, nie sprawdzając niczego wcześniej w stronę Abbey Road Station ( na krańcowo wschodnim Londynie). Zasugerowane nazwa stacji nie wpadłyśmy nawet na to, że Abbey Road, może nie leżeć na Abbey Road i tym sposobem przez 3 godziny kursowałyśmy metrem z licznymi przesiadkami spowodowanymi naprawa niektórych zamkniętych odcinków, czyli po prostu rutynowymi weekendowymi utrudnieniami, londyńskiego metra. Gdy dotarłyśmy na miejsce, a oczą moim ukazały się okropne wieżowce stworzone z wielkiej płyty, rodem przypominające prl-owskie osiedla Katowic. Przez chwile poczułam się naprawdę swojsko:) Okolica była jednak naprawdę nieciekawa. trafiłyśmy na wschodnie obrzeza Stratford. Jakiś przeskakujący przez płot murzy, jakieś rozwrzeszczane dzieci na ulicy i typki z pod ciemnej gwiazdy, krążące po okolicy. Zawzięte znalazłyśmy jednak swój cel i dotarłyśmy na Abbey Road, które niestety okazało się nie TYM, którego szukałyśmy.
Nie wiele się tym jednak przejęłyśmy, straciłyśmy co prawda grubo ponad 3 godziny na całą ta eskapadę, ale spędziłyśmy razem przemiło czas, paplając jak to kobiety maja w zwyczaju bez przerwy:)
Część druga:)
Ponieważ cel nie został osiągnięty, w tym tygodniu, w kolejną sobotę ruszyłyśmy znów na podbój Abbey, tym razem tej właściwej.
Dla wszystkich zainteresowanych, słynne pasy, leża 5 minut drogi od stacji overgrundu St. John Wood. Zaraz za pasami po prawej stronie znajduje się słynna wytwórnia nagrań, w której nagrywali nie tylko Beattlesi, ale i Pink Floydzi i cała rzesza największych gwiazd światowej sławy.
Na stacji dołączyła do nas Ula, trzy kobiety przy mapie, będzie się działo :)
okolica skrajnie różna od tej na Stratford
Z daleka widać ludzi przebiegających po pasach w te i wewte, ku przerażeniu kierowców. Najbardziej interesującym obiektem w całym tym miejscu, jest płot, odgradzający wytwórnie od ulicy. Za sprawą fanów z całego świata, stał się on swoistym pomnikiem pamięci muzyków tworzących w tym miejscu. Wpisy na murze można czytać godzinami, pisane w dziesiątkach języków, zdradzają globalną fascynacje the Beattles.
Co ciekawe, na miejscu, tuz przy pasach w żółtej kamizelce ochronnej stoi człowiek, ( przypuszczam opłacony przez miasto), który ma na celu zatrzymywać samochody i robić zdjęcia turystom! Takie rzeczy tylko w Londynie!
to trochę tak jak ściana Johna Lennona w Pradze:).. i nawet nie wiesz jak mi się marzy takie zdjęcie.. no i jeszcze podróż do Liverpoolu śladami moich ukochanych:)
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak to dobrze, że dołączyłam już w tym własciwym miejscu ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zaczynam zaglądać ;)
U.
Jak to dobrze, że dołączyłam już we właściwym miejscu :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zaczynam zaglądać ;)
U.