Za każdym razem gdy byłam w Wiedniu obiecywałam sobie, że odwiedzę Muzeum Freuda. Zawsze jednak ostatecznie, coś innego przykuwało moją uwagę i brakowało czasu, albo kasy by wejść i odżałować te 6 Euro na wejście. Teraz przed wyjazdem postanowiłam, że muszę choćby nie wiem co. Więc już pierwszego dnia, wykradłam 1,5 godzinki, z mojego cudnego nadbrzeżnego spaceru nad kanałem, by złożyć wizytę temu człowiekowi, który niezmiennie od lat budzi moje zaciekawienie. Muzeum nie jest duże. Zorganizowano je w mieszkaniu profesora, w którym tylko dwa pomieszczenia, mają stary charakter. Wystylizowane tak jak sugerują przedwojenne zdjęcia gabinetu i przedsionka. Starano się tu utrzymać klimat epoki, poprzez drobiazgi, dać odwiedzającym namiastkę obcowania z tym kontrowersyjnym człowiekiem. Odwieszony na haczyku kapelusz i palto, otwarty notatnik.. Mimo to, szklane gabloty, tłum turystów, oraz czerwone tasiemki odgradzające od eksponatów - zabijają czar jakiejkolwiek autentyczności. Nie zmienia to jednak faktu, że w miejscu tym można doskonale poznać życie tego człowieka, ale i również zapoznać się z metodami jego badań, historią jego odkryć i uzupełnić wiedzę z dziedziny psychoanalizy oraz historii psychologii I połowy XX wieku. Wszystko to dzięki biblioteczce stworzonej specjalnie dla odwiedzających, którzy mają wolny dostęp do zbiorów, z których wygodnie mogą na miejscu skorzystać w dużym salonie, okładając sie z książkami na skórzanych sofach.
Obok sal ze stałymi eksponatami prezentującymi, krok po kroku żywot profesora Freuda, są tu również dwie sale na ekspozycje specjalne. Udało mi się trafić, na wystawę poświęconą wnukowi doktora Lucjanowi Freudowi, malarzowi i artyście. Co prawda ekspozycja bazuje tylko na zdjęciach mieszkania twórcy, które uzupełnione są opisami jego sylwetki, jednak wystarczy to by wejrzeć w głąb świata tego człowieka. Który tworzył pogrążony w chaosie i własnej mocy i niemocy twórczej..
Wyszłam zadowolona, że odwiedziłam wreszcie to miejsce, z świadomością jednak, że nie wrócę tam wiecej i nie jestem przekonana, czy warto polecać je komukolwiek, kto nie jest do głębi zainteresowany samym Freudem bądź psychoanalizą. ( moim zdaniem są lepsze w tym mieście muzea, na które naprawdę warto odżałować, nawet i 10 euro:))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz