Kolejne nowe doświadczenie za mną, wczoraj pierwszy raz w życiu zmuszona byłam spędzić samotnie noc na lotnisku, padło na Stansted. No dobra, nie do końca samotnie, przez całą noc dzielnie towarzyszyła mi Jane Austen i jej "Sandition" oraz inne niedokończone opowieści rodem z Surrey ( którym poświecę osobny wpis). Jak oceniam ten wysublimowany hotel? Bezpieczny, czysty i naprawdę przyjemny, żałowałam tylko, że nie mam karimaty, poszłabym wówczas w ślady dziesiątek innych turystów, drzemiących tu w najlepsze. Jeśli macie jakiekolwiek obiekcje przed tego typu eskapadami wyzbądźcie się ich w trzy migi, to tani bezpieczny, chociaż średnio wygodny system, jedną noc można jednak wytrzymać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz