Znalazłam jednak ogłoszenie, napisałam odpowiedź i okazało się, że gdzieś pasuje, gdzieś jestem potrzebna. Co prawda nie uczę historii ani WOSu, ale pracuje z dziećmi, a to najważniejsze, a praca z maluchami daje mi niezwykłą satysfakcję.
Poniżej postaram się przybliżyć Wam sposób działania Polskiej szkoły w Londynie.
Jak wygląda taka szkoła, dla Polonii? Jak wygląda polska Szkoła w Londynie?
Jest zupełnie inna niż nasze rodzime. Uczy się tu tylko przedmiotów uzupełniających ich wiedzę, którą na co dzień nabywają w angielskich placówkach. Poznają tu język polski ( którego uczy się z książek, jako języka obcego). Odkrywają tu również zwyczaje, tradycje i kulturę polską, a miedzy tymi treściami przemyca się historyczne informacje, które ciągle jeszcze są zbyt poważne i ciężkie do przyswojenia dla takich małych szkrabów. Inaczej sytuacja wygląda w placówkach dla dzieci ambasadorów, gdzie przerabia się cały materiał w polskim systemie.
grono pedagogiczne w pokoju nauczycielskim
Ja jestem nauczycielem wspomagającym w grupie dla 7- latków, którą prowadzi Karolina ( którą możecie zobaczyć na zdjęciach, to ta pełna wdzięku Ruda Śliczność). Dzieciaczki dopiero uczą się pisać i czytać, poznają co lekcję nowe literki, każda to nowe wyzwanie. Na moich pierwszych z nimi zajęciach - poznawały literę C i J. Byłam niezwykle zaskoczona, tym jak zupełnie inne mają one problemy z nauką pisania i czytania niż dzieci żyjące w kraju. Przede wszystkim czytają i często myślą po angielsku. Literka C była dla nich prawdziwym kalibrem, nie potrafiły zrozumieć dlaczego nie czyta się jej jak "S" albo jak "K', a gdy w ćwiczeniach, które stworzone są specjalnie dla dzieci z Polonii żyjącej w anglojęzycznym środowisku, miały przepisywać słowa złożone z sylab takich jak (ki-jan-ka, czy kij) pytały zdezorientowana przez jakie "K' maja pisać, a w praktyce - efekty wyglądały mniej więcej tak: "( dla słowa kijanka) ciyanca". "J" bowiem też jest dla nich prawdziwą zmora, czytają je jak "Dż" a piszą jak "I" albo "Y". Piszę o tym, bo było to dla mnie wielkim zaskoczeniem. Dzieci bowiem, pochodzą z polskich domów, jednak wychowują się w angielskim środowisku.
Nie zmienia to faktu, że praca jest bajeczna, każda chwila jest jak złoto! Każde spojrzenie, każdy uśmiech, każde "'proszę Pani!", każde polecenie wykonane bez kapryszenia. Dawno nie miałam kontaktu z takimi dziećmi, zapomniałam więc jaka to frajda, radocha i niesamowita satysfakcja
Wiem, że nauczyciel dla takich szkrabów to prawdziwa wyrocznia, sama pamiętam, jak ważna była dla mnie moja Pani ucząca "od 1 do 3". Staram się więc jak mogę przekazać od siebie najwięcej ciepła, zrozumienia i sympatii. Nagrodą za to były piątki przybijane przy wyjściu z klasy przez niektóre dzieci, a także ( co rozczuliło mnie najbardziej) gdy jeden z małych chłopców, na do widzenia podbiegł do mnie i się przytulił!
Dodaje kilka zdjęć z Polskiej Szkoły w Londynie. Przed świętami postaram się Wam również pokazać jak wyglądają tutejsze "jasełka", nad którymi obecnie ze szkrabami pracujemy. Jestem nieobecna na zdjęciach, bo sama je robiłam, gdy się dorobię jakiś własnych, podczas pracy zaraz się z Wami podzielę.
Jestem szczęśliwa jak nigdy!
Całuje Was mocno:*
Pani Nauczyciel:)
Ja też najbardziej lubię pracować z maluchami, klasy 1-3 są najwdzięczniejsze i najbardziej cieszą się z zajęć. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSuper! Ja tesknie za praca z dziecmi, choc to wcale nie jest moj wyuczony zawod. Czasem ciezaka to praca, ale bardzo satysfakcjonujaca:)
OdpowiedzUsuńooo, jakie to urocze... :)
OdpowiedzUsuńto musiało być świetne doświadczenie.. :)