Okropnie nie lubię mówić - "nie wiem". Mój Dziadek nauczył mnie, że nie można odkładać na później odpowiedzi na pytanie, żadne pytanie! Jako mały brzdąc nieustannie zasypywałam go tymi najgorszymi, na które nie znał odpowiedzi, co mnie wcale nie dziwi, bowiem były one iście epickie.. ( tak byłam jednym z tych okropnie przemądrzałych dzieci, które po 15 minutach człowiek pragnie odstrzelić). Nauczył mnie jednak, że od razu należny znaleźć odpowiedź nurtujące nas kwestię. Ponieważ urodziłam się jeszcze w tych zamierzchłych czasach którym obca była dzisiejsza technologia a słowo internet mogło nasunąć mi na myśl, jedynie romantyczną wizję internatu, ( czyli w moim dziecięcym mniemaniu: szkołą dla dziewczynek w takich samych mundurkach). Otwieraliśmy zatem encyklopedie i poszukiwaliśmy odpowiedzi na moje kosmiczne pytanie. Tak więc wpojony w dzieciństwie odruch obowiązkowego poszerzania horyzontów ( za co jestem dozgonnie wdzięczna Mój Mistrzu:*) pchnął mnie on na dział z książkami i kazał mi odnaleźć coś więcej niż marną notatkę w Wikipedii, na temat angielskiej kuchni. Tym sposobem stałam się posiadaczem książki, którą z zapałem wertuje od kilku dni, dzięki, której będę w stanie odpowiedzieć na kolejną lawinę kulinarnych pytań. Co więcej mam nadzieje, nauczyć się większość z nich przyrządzać.
O każdym kolejnym sprawdzonym angielskim przepisie z radością Wam doniosę, póki co chwale się moją zdobyczą, która wydana jest tak pięknie i tak ślicznie pachnie ( ksiązkofilia jest choroba nie wyleczalną), że nie mogę się od niej oderwać.
Na pierwszy ogień pójdzie tradycyjne angielskie śniadanie, na które zapraszam w sobotę.
Dla mnie kuchnia angielska to jest koszmar nad koszmary;( zwlaszcza dla wegetarianki ;)) poza slodkimi wyjatkami typu bread pudding czy mince pie. Moze dobrze, bo bym sie dopiero rozrosla :D
OdpowiedzUsuń