W poszukiwaniu jedzenia na cotygodniowym kiermaszu z całego świata, zdecydowałam się na kuchnie etiopską. Obiecywałam sobie już od miesięcy, że spróbuje. Swoją porcje - wszystkiego po trochu ( 4,5gbp) kułam u przemiłej Etiopki, która przeniosła się do Londynu prawie 15 lat temu. Musze przyznać, że to ciekawe jedzenie, w całości wegetariańskie, dużo humusu, roślin strączkowych i zaprawianych w marynacie buraków. Nie zostałam jednak największą fanka etiopskiej kuchni.
Po obiedzie, rozbiliśmy się na cichym, maleńkim skwerze niedaleko Brick Lane i w cudnym słońcu rozpracowywaliśmy zasady gry, która miała nas na kilka godzin przenieść do prawdziwego PRL-u. Właściwie od czasów dzieciństwa nie grałam w gry planszowe , dopiero przyjazd Oskara tutaj i jego ciągoty w te stronę sprawiły, że odkryłam ten rodzaj zabawy na nowo. Nie miałam pojęcia, że w dorosłym życiu można tak genialnie spędzać czas, rozmawiając wygłupiając się i grając w coś tak prostego - co jednocześnie jest niezwykle wciągające, mimo iż nie ma związku z nowoczesną technologią i internetem.
Gra Kolejka, (którą de facto udało mu się upolować na polskim kiermaszu w Polskiej Bibliotece na Hammersmith) przenosi nas do sklepowych realiów prl-ów. Długie godziny odstane w kolejkach po meble, sprzęt AGD czy ubrania, które znaliśmy właściwie jedynie z opowieści nagle stały się "naszym problemem". Specjalne karty, które losuje się do każdej kolejnej rundy, dodają grze smaczku, przypominając, że znajoma ekspedientka może sprzedać nam towar spod lady, sąsiadka pożyczyć dziecko na kilka godzin by wejść bezczelnie przez czekania, czy też możemy przypadkiem podsłuchać rozmowy opozycjonistów, na których uprzejmie donosimy, a milicja zabiera ich z przed sklepu, a my posuwamy się do przodu kilka pól, oszczędzając może i kilka godzin stania. Od co - miłe obywatelskie uprzejmości:) Przyznaje szczerze, że dawno nie miałam takiej frajdy z zabawy! W każdym z nas obudziła się dusza donosiciela i kombinatora, próbującego podkablować sąsiada, wepchać się do kolejki, czy podmienić towar w sklepach. Jeśli będziecie mieli okazje musicie spróbować!
Na zakończenie dnia, zaopatrzeni w cydry, siedzieliśmy na maleńkim, ale niezwykle tłocznym skwerze nieopodal Soho i Cave Garden, obserwując ludzi i dyskutując o tym co przyniosą najbliższe miesiące. Przyszłość jak zawsze jest wielką niespodzianką...
Piękne zdjęcia! Atmosfera wygląda na wspaniałą :-)
OdpowiedzUsuńgrę Kolejka mam i zdecydowanie ubóstwiam! a jedzonka zazdraszczam :)
OdpowiedzUsuńuściski!