piątek, 13 grudnia 2013

Wigilia inaczej:) - kuchnia meksykańska

Ponieważ ten weekend jest ostatni przed świątecznym rozjazdem do domów i tym samym naszym ostatnim w tym roku razem spędzonym,  uznałyśmy z moimi współlokatorkami, że trzeba zorganizować wspólną wigilię. Początkowo plan był ambitny, każda z nas miała coś zrobić, ostatecznie uznałyśmy, że trzeba to zrobić mniej tradycyjnie i tak skończyłyśmy trzynastego w piątek w meksykańskiej tłocznej knajpie.



Miałam okazje po raz kolejny przetestować kuchnie meksykańską. Jakie wrażenia? Tłusta, ciężka i ciągle czegoś brakuje mi w ich kompozycji smakowej. Po za tym, po takim jedzeniu moja trzustka potrzebuje jutro dzień przerwy,a killer Ewy Chodakowskiej puszczę sobie dwa razy:)

Ciesze się jednak, że wreszcie udało mi się spróbować prawdziwego guacamole, niestety rzeczywistość okazała się mniej smaczna niż moje o niej wyobrażenia.

Tak więc pierwszą angielską "wigilię" mam już za sobą, o planach na kolejną ( tą zasadniczą) opowiem w przyszłym tygodniu, w tym roku zdecydowanie tradycją mówię nie..


 Wilocia, Ala i Gabrysia
 Z Gosią:)
 Wiola

 zagadana Gabrysia

 plotki, ploteczki "syn Lorda " na prawo! patrz!
 Meksykańska impreza się zaczyna.. Czyli sombrero na głowę, w końcu świętujemy wigilię:)
Marysia z Gosią


Co do samych potraw:
Ponieważ jeszcze dwa lata temu byłam żywieniową ignorantką, bojącą się spróbować wszystkiego co nowe, nieznane itd.. meksykańskie potrawy ( za wyjątkiem tortilli, burrito i tacos ) brzmią dla mnie wszystkie jednakowo enigmatycznie. Stąd wybór był typowo przypadkowy.


 Upolowałam - Quesadillas, potrawę składającą się z podwójnej tortilli nadziewanej ostrą papryką i mielonym mięsem ( wybrałam wołowinę), do tego sałatka, kremowy ser i guacamole. Przyznam szczerze, jadłam je pierwszy i ostatni raz, świadomość pochłanianych kalorii w potrawie, która wcale nie zniewala smakiem, odbierały radość jedzenia.


Co innego potrawa Wioli, która, podobnie jak ja na łapu capu, wybrała- kurczaka z sałatką z Avocado, z ta różnicą, że trafiła w dziesiątkę. Danie było lekkie, kurczak chrupiący, a sałatka dobrze doprawiona z winegret na słodko- kwaśno.


Burito, znane mi z Camden Town, zostawię bez komentarza.


Ciekawym daniem- jest natomiast Chili con carne sombrero, podawane zarówno jako przystawka ( w mniejszej porcji) jak i jako danie główne. Serwowane jest w jadalnych półmiskach wykonanych z płatków tacos w srodku znajduje się coś w stylu słodko ostrego sosu z mięsem, który wyjada się ułożonymi obok tacos, serwowane z ryżem.

( na koniec imprezy zawsze robi się niewyraźnie:))

Po dzisiejszej nocy, na długi czas żegnam się z meksykańską kuchnią, ( no oczywiście za wyjątkiem - mojej domowej ( chudej! wegetariańskiej!) tortillii, od której jestem uzależniona)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz