czwartek, 31 października 2013

Początek Emigracji

Od dłuższego czasu planowałam wyjechać, czułam, że Polska to nie jest moje miejsce. Ostatnio wszędzie czułam się tylko gościem. Po za tym nigdy nie byłam na emigracji, może trochę ciekawość pchała mnie w nowe miejsce? Chciałam dowiedzieć się jak to naprawdę jest po drugiej stronie. Chciałabym odpowiedzieć sobie na wiele pytań, mam nadzieje, że za kilka miesięcy będę znała na nie odpowiedź. Wśród tych zasadniczych, które stawiam sama sobie, o własne miejsce na ziemi i cel swego jestestwa. Mam wiele pytań wynikających z socjologicznej ciekawości. Chciałabym dowiedzieć się, czy na obczyźnie zmienia się stosunek do własnej ojczyzny? Czy ze znienawidzonej zmienia się w raj utracony? Idylle pachnącą dzieciństwem i dobrym jedzeniem? Czy zacofanie, prymitywizm i zastój ekonomiczny - w oczach emigranta zmieniaj się w dający się zrozumieć konserwatyzm i zachowawczość wynikającą z tradycji?





Czy język, kuchnia i styl życia całego otoczenia nagle staje się nieznośne? A jedyne dające się tolerować są te, które znamy z swego ojczyźnianego środowiska? Czy może to wszystko zwykłe brednie i każdy toleruje tą sytuacje inaczej zgodnie z własnym charterem i poziomem tolerancji?
Dziś nie wiem tego wszystkiego. Ale chciałabym odpowiedzieć sobie na te pytanie za dwa może trzy miesiące. Na razie oddaje się obserwacji lokatorów, najbliższego otoczenia, miasteczka, w którym żyje ( o którym szczegółowo napisze na dniach, gdy tylko kupie kabel USB) i wszystkich ludzi z którymi mam styczność. Traktuje tą wyprawę jako doświadczenie socjologiczne i pewną lekcje życia.

Nie wiem ile tu będę. Przed wyjazdem, jeszcze w Polsce, zakładałam, że może zostanę na stałe, że może ojczyzna Austen, sióstr Bronte, Virgini Woolf i Tolkiena, stanie się moim drugim domem. Wszystko zależy jednak, od tego jak odpowiem sobie na powyższe pytania... Być może Polska, na którą jestem dziś obrażona, okaże się tym czego najbardziej potrzebuje i pragnę?

Zanim powtórnie odwiedzę Londyn, którego centrum oddalone jest od mojego edwardańskiego domku o jakieś 40-50 minut drogi, chciałabym opowiedzieć Wam o mojej pierwszej podroży do Anglii w kwietniu tego roku, nim zatrze mi się to pierwotne wrażenie jakie zrobiło na mnie to wielkie, cudowne miasto.

Londyn rekonesans
Londyn Dzień
Londyn Dzień 2
Wiktoria and Albert Musem

( posty z retrospekcją z Londynu będą dostępne jeszcze w tym tygodniu)

niedziela, 27 października 2013

Krakowska Jesień: pchli targ, Kazimierz, Podgórze i Kossakówka

To już co roczna tradycja, że w któryś jesienny weekend jedziemy z mamą do Krakowa, spędzamy babski dzień i odwiedzamy miejsca, które poprzez literackie wędrówki są mi niezwykle bliskie. Chciałam odbyć trasę - wszystkich moich "literackich przyjaciół", którzy żyli i tworzyli w Krakowie, na miejscu jednak poczułam, że nie jestem na tyle duchowo nastawiona na tą podróż by - przeżyć ją w pełni. W autobusie korzystając z wi-fi przeczytałam szybko mini przewodnik po Krakowie i postanowiłam, że zobaczymy - to czego do tej pory nie udało nam się w mieście zobaczyć. Czasem tak jest, że gdy mamy coś pod nosem ciężko nam się zebrać i wczuć w role turysty - bo "jakby nie wypada", gdy mieszka się godzinę drogi.. Dokąd nas to zaprowadziło?


sobota, 26 października 2013

Katowicka Moderna - spacer po Polskim Chicago


Jest wiele sposobów by zwiedzić Katowice, jednym z nich - jest spacer szlakiem  Katowickiej Moderny, jedynej w swoim rodzaju, wyjątkowej na skale polski i Europy. Zapraszam Was na spacer po ( niepełnym ) szlaku tego nurtu architektonicznego Katowic.
Na spacer porwałam moja Beatkę, z którą intensywnie chciałam spędzić każdą chwile mojego ostatniego weekendu w Polsce.



Ostatni rzut oka na mój Uniwersytet


Arun( Arii - Lumpojork) zdecydowanie nie spodobał się pomnik studenta







Pierwsze podejście do kuchni meksykańskiej, niestety zakończone fiaskiem. I to co zawsze... czyli Złoty Osioł:) Niestety za każdym razem, gdy próbuje spróbować czegoś nowego w Katowicach, kończę w tym samym miejscu, tłumacząc sobie, że przecież i tak nie miałam okazji zjeść jeszcze wszystkich dań jakie serwują w tym miejscu.. Co mogę powiedzieć? Polecam. I to (niestety) żaden wpis sponsorowany, ot co po prostu uzależnienie do ,którego się przyznaje. Dobrze i tanio karmią, a ja zawsze po wyjściu stamtąd czuje się zainspirowana kulinarnie.








To nowe miejsce, Mariackiej Tyl-niej, jedno z tych miejsc alternatywnych, gdzie właściciel, stara się uczynić kultowym daniem zwykłe berlińskie curry wursty. Jakie są ? Nie wiem, mam nadzieje, kiedyś uda mi się tam dotrzeć, żeby zjeść, niestety, żeby się tam dostać trzeba przejść obok Złotego Osła..


Jedną z największych Katowickich atrakcji jest - ( od trzech lat) co rocznie organizowany Festival Street Artowy, dzięki niemu, te szare miasto z roku na rok, staje się posiadaczem, barwnych niezwykle estetycznych murali. Moim zdaniem, Katowickie władze powinny wydać - jakąś choćby małą mapkę pozwalającą przejść się szlakiem Katowickich murali, mi osobiście jeszcze ciągle nie udało się wszystkich odwiedzić, chociaż szukam ich za każdym razem gdy się tu zjawiam.







Idąc drogą obok placu sejmu Śląskiego, przechodząc koło perelowskiego budynku, oklejonego napisami "Lub Lub" dojdziemy do gmachu Katowickiego Radia, na ulicy Józefa Lompy, który siedzi sobie spokojnie twarzą do wejścia rozgłośni i czuwa nad swoim miastem. ( niestety, Arun, również go nie polubił...)




Stąd malowniczymi uliczkami pamiętającymi początek XX wieku i lata 20, docieramy do Archikatedry Chrystusa Króla, która za każdym razem, gdy ją widzę przenosi mnie oczyma wyobraźni do Rzymu, stojąc na jej schodach przez chwilę czuję się znowu jak w Wiecznym Mieście. Moja Beatka, też była pod wrażeniem. Ostatnio tak często oprowadzam kogoś po Katowicach, że spokojnie mogę powiedzieć, że to stały punkt wycieczek, które organizuje moim znajomym:)





To, że Katowice są alternatywne widzać na każdym kroku, nawet zamiast kwiatów w rabatkach kwitnie tu dekoracyjna kapusta, ja jestem na tak. A Wy?




Ulica Tadeusza Kościuszki to jedna z moich ulubionych, zabudowa z lat 20 ciągnie się w tym miejscu praktycznie nie przerwanie. Znajduje się tu Muzeum Grafiki oraz malownicze wille. Stąd już niedaleko do najważniejszych perełek - modernistycznych tego miasta: Śląskiego Drapacza Chmur (na ul. Żwirki i Wigury) oraz placu Andrzeja, przy którym znajduje się wyjątkowy Garnizonowy Kościół z lat 30. Cała zabudowa wokół placu zasługuje na uwagę. To miejsce absolutnie magiczne, które pozwala nam poczuć klimat dwudziestolecia na własnej skórze. 









Plac Andrzeja znajduje się tuż za "plecami" Dworca Głównego, łatwo więc można zaserwować sobie, krótki spacer po najnowszym nabytku tego miasta: "Galerii Katowickiej", która powstała w miejscu, starego dworca, jednego z nielicznych reprezentantów brutalizmu. Nie chce tu się wywodzić na temat tego jak bardzo odrażającym i literalnie brutalnym było zburzenie tamtego obiektu i postawienie w jego miejscu kolejnej świątyni konsumpcjonizmu. Niemniej jedna, jeśli ktoś pragnie zobaczyć -  jakiś substytut słynnych kielichów ( cechy najbardziej charakterystycznej nieistniejącego już zabytkowego dworca) może wjechać na ostatnie piętro wspomnianej galerii. Warto jednak pamiętać przyglądając się im, że zrekonstruowane kielichy są mniejsze i wykonane z innych materiałów.

Z dworca, warto przespacerować się wieczorną porą  ulicą 3 Maja, w stronę rynku. Co prawda w tej chwili rynek  to jedno wielkie pobojowisko, w normalnej sytuacji, jest jednak tutaj całkiem przyjemnie. Obecna kampania zapalania neonów, przysparza Katowicom co raz większej ilość barwnych, stylowych oświetleń. Wśród nich reklama kino-teatru "Światowid". 



Idąc ul. Warszawską, a następnie skręcając w Bankową docieramy z powrotem do kampusu Uniwersyteckiego, idąc wzdłuż rzeki tzw. Bulwarem Rawy, można podziwiać, pięknie oświetlony budynek CINIBY oraz Gwiazdy, kolejny unikatowy obiekt architektoniczny tego miasta. 

Zaprojektowane przez Henryka Buszko, składające się z 7 wieżowców o kształcie gwiazd. Spacerując tym deptakiem, warto co jakiś czas obejrzeć się za siebie, za plecami bowiem, zostawiamy malowniczo wznoszący się na tle zachodzącego słońca - nowoczesny budynek hotelu Qubus, prl-owską zabudowę Uniwersytetu, nowoczesną bibliotekę, gmach instytutu prawa i administracji, oraz osiedle Gwiazdy. Wszystko to tworzy niezwykłą kompilacje stylii. Swoistą mieszankę wybuchową, która w całej swej specyficznej estetyce daje niezwykle interesujące wrażenie. 










Ten Katowicki wieczór przez atmosferę, pogodę oraz towarzystwo, zapadnie mi w pamięci na długie miesiące. Utwierdzając jednocześnie w przekonaniu, że Katowice są jednymi z ciekawych miejsc na Polskiej mapie.