środa, 16 października 2013

Radość zwykłych dni

Moje życie przez ostatnie osiem miesięcy fikołkuje bezustannie. Różnorakie zmiany nauczyły mnie, by nie przywiązywać się do własnych planów i przede wszystkim być elastycznym. Obojętnie co w życiu się dzieje, trzeba umieć podchodzić do tego z dystansem i optymizmem. Życie po raz kolejny obróciło mi się do góry nogami. Mieszkam obecnie w dwóch miejscach jednocześnie. Trochę w starym domu na peryferiach (całego świata), gdzie pośród pól i lasów spędziłam dzieciństwo udając, że jestem Ania z Zielonego Wzgórza tudzież innym dzieciem lasu.

I jednocześnie mieszkam teraz razem z moimi rodzicami w małym, ale słodkim mieszkaniu, umiejscowiony właściwie całkiem w centrum. To dla mnie totalnie nowe doświadczenie. Mieszkać tak blisko wszystkiego, że nagle samochód staje się zupełnie nie potrzebny, wszędzie gdzie chcę mogę dotrzeć na nogach....



To zabawne bo tyle co jestem po lekturze, "Lekceje Madame Chic" , gdzie w rozdziale, opisującym aktywne życie paryżanek autorka pisze o codziennych zakupach na targu i radości z życia w mieście. Gdy zaczynałam tą książkę tęskniłam za taki życiem, miejskim życiem. Gdy ją kończyłam tydzień temu, na balkonie przy zbożowej kawie z widokiem na moje miasto, byłam już zupełnie miastową kobietą.


To wszystko jest dla mnie zupełnie zaskakujące, można prowadzić "paryskie" życie w każdym mieście, w jakim przyjdzie człowiekowi żyć i czerpać z tego niebotyczna radość.

Nauczyłam się cieszyć z drobnych rzeczy i to daje mi siłę by każdego dnia mimo, że moja przyszłość ciągle jest mglista jakoś odnaleźć w nich wszystkich masę radości. Wstaje rano, parzę herbatę, uprawiam rytuał tworzenia śniadania z moich marzeń ( a jak ! skoro nie jadłam od wczorajszego dnia od 18 mam prawo jeść to o czym tylko zamarzę:)!) maluje na czerwono paznokcie, ubieram się w ulubione rzeczy ( nie mam podziału na domowe i wyjściowe). Uczesana i wymalowana wychodzę na sikanie z psem. Spaceruje jesiennymi alejkami, mieniącymi się od złotych liście w blasku ciepłego słońca i myślę sobie, "Boże jaka jestem szczęśliwa, chwilo trwaj!". Regeneruje siły, nadrabiam zaległości, organizuje swoje życie na nowo. Jednocześnie jestem wdzięczna swoim rodzicom, że dają mi taką szanse, nie popędzają i wspierają w tych poszukiwaniach nowej życiowej drogi.


Tym bardziej ciesze się tą chwilą, bo wiem, że jestem w tym miejscu gościem, a ten moment to chwilowy przystanek. Ostatnie dwa tygodnie przypomniały mi jak cenne są proste chwile. Celebracja każdego momentu, spaceru z psem, leniwego śniadania, codziennego joginngu, czasu spędzanego z rodzicami i przyjaciółmi, oraz nocnych godzin snu wykradanych na lektury, których nigdy nie było czasu przeczytać.


Każdy moment w życiu jest ważny, nawet te zwykłe proste dni, a może one przede wszystkim? Czerpie z tej ich prostoty masę radości, regeneruje siły, korzystam z ostatniej okazji by być z bliskimi. Prowadzę długie rozmowy o życiu z moją mamą i snuje rozmaite wizje przyszłości przy śniadaniu z tatą. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam tyle czasu by się nimi nacieszyć. Nie wiem gdzie będę w przyszłym miesiącu o tej porze, ale wiem, na pewno, że te jesienne rodzinne dni będę wspominać zawsze z wielkim rozrzewnieniem.



Wszystko to uświadomiło mi, że największą radość w życiu dają człowiekowi proste chwile, najprostsze czynności. Smakowanie życia powoli i czas który można dać bliskim. Życie slow, daje masę radości.

1 komentarz:

  1. Super post! :) U mnie jest teraz z jednej strony podobnie- bo też dużo niepewności co do przyszłości,a jednocześnie wiele radości z drobnych, codziennych rzeczy- a z drugiej odwrotnie, bo w Polsce mieszkałam w dużym mieście, a we Francji odkrywam uroki mniejszych miejscowości i częstego kontaktu z naturą. :) Pozdrowienia i wszystkiego dobrego!

    OdpowiedzUsuń