czwartek, 7 sierpnia 2014

Zakochaj się w Warszawie, pokaz fontann, mariensztat i inne cuda

Warszawa jest zachwycająca. Za każdym razem, z każdą kolejną wizytą, rozkochuje mnie w sobie co raz bardziej. To nie będzie post obiektywny. Zachowuje się jak zakochany szczeniak, jak bym była totalnie odurzona, z rzeszą, nie okłamujmy się, jestem!  Totalnie, zauroczona, czarem tej uroczej rozkwitającej mieścinki, która przypomina mi odważną, nowoczesną, galopującą w stronę zmian, a przy tym wszystkim dziwnie swojską a zarazem awangardową, pełną sprzeczności, uroczą kobietę, którą można kochać i nienawidzić, nie można jednak pozostać na jej względy obojętnym.





Za każdym razem, gdy się tu zjawiam, jest lepiej, co raz lepiej. Miasto nie zatrzymuje się ani na chwilę, zmiany, udoskonalenia, postęp. Byłam na zachodzie, mieszkałam tam - i wyleczył mnie ów cudny zachód z kompleksów polskości. Powiem więcej, po kontakcie z bylejakością, brudem i stagnacją owego zachodniego Edenu, doceniam Polskę. Bardziej niż kiedykolwiek. I cieszy mnie jak nic innego na świecie, to nasze dążenie do doskonałości. Ta czystość, renowacja, pomysłowość i poczucie bezpieczeństwa. Może to pozorne, ale tak czuje, odwiedzając naszą stolice, jako turystka. Każdorazowo, dostrzegam coś nowego co warte jest tysiąc słów, które wyrzucam z siebie, w niemal dławiącym potoku, gdy odpalam skype i dzwonie by zdać relacje swoim przyjaciołom. Cudowne metro, odrestaurowany rynek, piękne parki Ach!!  Mogę tak bez końca. Ostatnim razem to Helsinki zrobiły na mnie takie ważenie.

To jakiś nieuchwytny fluid, którego nie potrafię nazwać, to bardziej synonim osobowości, która w danym mieście wyczuwa niż jego rzeczywistego piękna, ale bez względu na to jak przyjdzie mi je nazwać - krzyczę raz jeszcze Warszawa ma to coś!




Ewcia:* Blogerka, Redaktorka i właścicielka na portalu, na którym i moje teksty niebawem zawisną: alldressedup


kanapka życia z Aioli






Widok na cudowny Mariensztat.



Spędziłam w stolicy 3 dni, każdy z nich był zupełnie  inny. Podczas trzech dni spotkałam się z trzema parami, każda z nich funkcjonuje w nico innym świecie, z innymi priorytetami i marzeniami, łączyło ich wszystkich jednak kilka cech wspólnych - sympatia do tego cudnego miasta, osobowości i niezwykła sympatia, która biła od wszystkich po kolei. Pierwszego wieczora spotkałam się, z Ewa i Rafałem, zabrali mnie do uroczej włosko-polskiej knajpki w której zjadłam kanapkę swojego życia! ( To był obiad! Co gorsze chyba dla Dwojga!! Ale bajeczny, rozpływające się w ustach mięso z sosem, czerwona kapusta, warzywa...mmm..).
Ewe znam z czasów, gdy jeszcze mieszkała na Śląsku, tutaj na jednym z blogierskich spotkań zaczęła się nasza znajomość.
Spędziłam z nimi uroczy wieczór, krążąc po starówce, oglądając z góry Mariensztad i odwiedzając pokaz fontann.

Pokaz Fontann:
Nie ukrywam, ze byłam sceptyczna. A gdy Rafał powiedział, że cała ta inwestycja kosztowała blisko 20 milionów złotych, popatrzyłyśmy z Ewa kpiąco po sobie i z nietęgą miną, pełną sceptycyzmu spoglądałyśmy na te rzekome cuda, które zachwyciły samego Obame. Ku naszemu zdziwieniu, fontanny, wybroniły się. Formująca się z wody tafla - wykorzystywana za wielki ekran, zrobiła piorunujące wrażenie, a dobór muzyki, połączony ze światłem i filmikami puszczanymi bardzo sprawnie naprzemiennie z grą świateł, był zaskakujący. Tego się nie spodziewałam. Naprawdę nie przypuszczałam, że może mnie zauroczyć Warszawska fontanna. Oddaje honor.

Na wieczorny, letni pokaz warszawskich fontann ściągnęły całe tłumy, siedząc na trawiastej polance w otoczeniu setek ludzi, czułam się jak na jakims nocny pikniku, albo seansie kina letniego. Bardzo europejski, bardzo miejsko, ultra pro !













Część dalsza nastąpi...

3 komentarze:

  1. Bardzo ładnie Ci w tej niebieskiej bluzce z baskinka :-) i naszyjnik świetny :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z przyjemnością przeczytałam ten post, ponieważ tez dopiero co wróciłam z Warszawy, byłam tam od 9 do wczoraj i zaliczyłam podobne atrakcje co TY z pokazem multimedialnej fontanny na czele. Też bardzo sceptycznie do tego podchodziłam i poszłam tam tylko ze względu na moją koleżankę, ale muszę powiedzieć, że byłam pod ogromnym wrażeniem widowiska. Ja też za każdym razem jak jestem w Warszawie, to mam wrażenie, że się rozrosła jeszcze bardziej. Dla mnie to jest miasto pełne kontrastów, a przede wszystkim przestrzeni. Wiele osób nie lubi Warszawy, a ja ją wręcz uwielbiam:))))). Bardzo podoba mi się Twój blog i na pewno będę śledzić jak przebiega życie na emigracji. Trzymam kciuki i powodzenia:).

    Pozdrawiam

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Lubię czytać relacje innych z Warszawy. Ja nie jestem miłośniczką mojego miasta, ale staram się w nim szukać ładnych, miłych miejsc. Była ostatnio u mnie Polka mieszkająca na stałe w Barcelonie i totalnie jej się Warszawa nie podobała, pomimo, że byłyśmy na Starówce, widziała Łazienki, Mokotowską, Plac Trzech Krzyży i kilka innych wg mnie bardzo ładnych miejsc.

    OdpowiedzUsuń