niedziela, 2 czerwca 2013

Wielki Gatsby - w stronę złotych lat 20 ( New York)


Kilka dni temu, gdy ciężar osiemnastowiecznych obyczajów był już nie do zniesienia, wykradłam kilka godzin dla siebie i zamiast pisać to co pisać powinnam, zaczytywałam się z wypiekami na twarzy w historię opowiedzianą ochrypłym, pełnym męskości głosem Fitzgeralda ( przepraszam, ale tak go sobie własnie wyobrażam!). Historia Wielkiego Gatsbiego dzieje, się w Nowym Yorku w latach 20, nie trzeba wiec dodawać, że spotkałam tam wszystko co kocham najszczerzej - miasto marzeń i czasy, w których zawsze jestem u siebie. Snułam się wiec po tym mieście i tchnęłam jego zapach i czar, nie zawsze skupiając się na fabule, cieszyło mnie samo trwanie gdzieś tam na tych rozżarzonych upalnym czerwcowym słońcem pachnących topionym asfaltem uliczkach Brooklynu. Przez chwilę poczułam się sama jak Jordan, ubrana w sukienkę do koan której halka z gorąca przykleja się do całego ciała. Tchnęłam wiec cała sobą aurę tego miejsca. Na chwile przenosząc się dosłownie w czasie i przestrzeni...






To zdecydowanie jedna, z tych powieści, które mimo woli poruszają nas i pozostawiają z pewną refleksją na długie godziny. Fitzgerald niezwykle zgrabnie układa swoje zdania, które mimo estetycznej rozkoszy - czyta się naprawdę przyjemnie i bardzo szybko. Wszystkie te wrażenia, jakie zapewniła mi niezwykle barwa opowieść wielkiego pisarza, sprawiły, że wyobraziłam sobie, że ekranizacja będzie absolutnie obłędna. Fabuła naprawdę dawała pole do popisu, a lata 20 bez specjalnych upiększeń, czarują własnym niepowtarzalnym czarem, trzeba tylko umiejętnie go zaakcentować. Niestety, film trąci tandetą. Moje ukochane lata międzywojenne ukazane zostały, jako przepełnione tanim blichtrem  i sypiącym się z nieba konfetti. Nie da się ukryć, że było to rozczarowujące. Fabuła natomiast przybrała postać płaskiej amerykańskiej opowiastki o miłości, podobnej do setek innych... Całe szczęście Fitzgerald nie doczekał tego przedstawienia..



Niemniej jednak, przypuszcza, że gdybym przed pójściem do kina, nie przeczytała powieści i nie zajmowała się na co dzień dwudziestoleciem międzywojennym moja ocena dla tej produkcji mogłaby być dużo wyższa, na pewno jednak nie mogę darować producentom, ze dopuścili, by soundtrack był zupełnie współczesny...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz