piątek, 18 października 2013

Gdzie i co kupować we Lwowie?

Subiektywny przewodnik - co, gdzie i po co kupować we Lwowie? Jak omijać szerokim łukiem tandetę i upolować prawdziwe perełki na lwowskich straganach za kilka hrywien?







Targ Książki na placu Iwana Fiodorowa

Zaraz za kościołem Dominikanów przy ul. Podwale mieści się urokliwe targowisko, gdzie można kupić książki w przeróżnych językach, stare gazety, pamiątki po Związku Radzieckim oraz militaria związane z niemieckimi oddziałami SS czy Wermachtu. Miejsce to ma swój niezwykły klimat. Są tu same starocie, nie ma tu tandetnych ozdób produkowanych w chinach, czy laserunkowych obrazów o wątpliwej estetyce, które zdążają się często na targowisku za Cerkwią Przemienienia Pańskiego, tuz pod Teatrem Narodowym. 



 Nad targowiskiem wznosi się pomnik Iwana Fedorowa, rosyjskiego i ukraińskiego drukarza, który jako pierwszy drukował cyrylicą. W zeszłym roku nieco przedrzeźniałam Fedorowa:)







 Olusia
  Ola i Krzysiek poszukujący perełek









Targ przy Teatrze Narodowym
Targ pod Teatrem to prawdziwy rarytas dla wszystkich poszukujących pamiątek oraz skarbów z przeszłości. Chociaż coraz więcej tu tandety i chińszczyzny, ciągle jeszcze pełno jest stoisk na których można kupić oryginalne ikony, ręcznie malowane matrioszki, czy wyszywane ręcznie wysoko gatunkowe tkaniny z których szyte są ukraińskie stroje, obrusy czy suknie.











"Galeria Obrazów" na świeżym powietrzu może wzbudzać pewne wątpliwości swą estetyką... Laserunkowe obrazy wołają o pomstę do nieba a  ich kolorystyka sprawia, że człowiek żałuje że nie jest daltonistą! Jednak zdarzają się wśród tych straganów pełnych tandetnych reprodukcji, których autorzy przypuszczam nawet niewiedzą kogo powielają, prawdziwe perełki. Pojedyncze sztuki namalowane farbą olejną przedstawiające autorską wizję rynku lwowskiego czy też uliczek po zmroku. Niestety są to naprawdę rzadkie okazy.




 Reprodukcje Pocałunku Klimta zawsze doprowadzają mnie do mdłości, ta jednak ustawiona tuż obok ikon i obrazów świętych wywołała mieszane uczucia - tkliwości pomieszanej z irytacją. Niemniej jednak ostrzegam przed zakupem tego typu wyrobów, estetyka jest naprawdę wątpliwa, a autor, na pewno nigdy nie widział oryginału na oczy!



Same ikony natomiast stanowią interesujące zagadnienie - jest to ciekawa pamiątka, którą można nabyć w krajach prawosławnych. Zwracajmy uwagę jednak, czy jest ona wykonana zgodnie z tradycją - czyli jak fachowy język nakazuje "czy została napisana" ( ikony bowiem się pisze nie maluje). Wykonana powinna zostać na drewnie, farbami olejnymi. warto pamiętać, że dla chrześcijan obrządku prawosławnego jest to forma świętego artefaktu niezwykłego obrazka przedstawiającego osobę świętą.
Wiele stoisk oferuje pamiątki zgoła niecodzienne, pocztówki z wizerunkiem Stalina, Lenina i komunistycznej zgrai zdarzają się w wielu miejscach, ale nigdzie nie spotkałam takiej swobody i braku jakiejkolwiek krępacji w handlowaniu podobiznami Hitlera i jego towarzyszy sterujących Trzecią Rzeszą jak tu we Lwowie. Kupić można tu nie tylko pocztówki, karty, spinki, medale ale nawet mundury! Oczywiście wiele z prezentowanych przedmiotów stanowią repliki, jeśli poświecimy jednak więcej czasu, można znaleźć bez problemu oryginalne odlewy z brązu a nawet listy pamiętające czasy II wojny światowej!










Na targowisku nie brakuje również tandety, lokalny folklor wypierany stopniowo przez masowe chińskie produkty jest problemem całej Europy. Warto wiec zastanowić się dłużej nim wyciągniemy portfel i zaciągniemy do domu kolejne badziewie, które na ukraińskiej ziemi było być może krócej niż my sami.


Co z tymi Matrioszkami? 
Na Ukrainie matrioszki są wszędzie, paradoks polega jednak na tym, że o wiele częściej można natrafić na rosyjskie tradycyjne laleczki niż te związane z Ukrainą. Mało odwiedzających wie, że typowa Ukraińską matrioszką jest ojciec rodziny - który w środku ma małżonkę, dziecko, kota/psa i kurę. W zależności od wielkości tych zwierzątek może być więcej. Jeśli zdecydujemy się na zakup takiej pamiątki warto wybrać tą malowana ręcznie, nie maszynowo. W tym przypadku mniej perfekcyjne linie i zarys małych pyzatych buzi - działa na plus kupowanego przedmiotu. Ja sama przywiozłam w zeszłym roku do domu owego ojca rodziny ( obecnie jest to jedyna ozdoba, której pozwalam stać spokojnie na regale niepełniącą żadnej dodatkowej funkcji).
 Oprócz targów, zawsze można odwiedzić sklepy, są one jednak o wiele droższe i ciężko o jakąkolwiek okazję. Płócienne koszule sprzedawane na targu obok opery bywają nawet trzykrotnie tańsze od tych sprzedawanych na rynku. Jakościowo nie odbiegając natomiast wcale. Jedyną rzeczą, która zwróciła moją uwagę w sklepie z souvenirami na samym rynku były buty. Wyszywane w tradycyjne wzory, wykonane ze skóry i lnu, wydawały mi się interesująca pamiątką dla wszystkich pasjonatów etno-mody, folku i oryginalnych dodatków.



 Jak wszędzie łatwo tez natknąć się na tandetę.



Godny polecenia jest sklep z pamiątkami tuż obok katedry ormiańskiej, można tam kupić wyjątkowo piękne pocztówki, tworzone z artystycznych zdjęć, klimatycznych uliczek, targowisk, starych samochodów.

Podsumowując: Co warto kupić?

Warto kupić oryginalną matrioszkę ukraińską, czyli ojca rodziny, w środku którego ukrywa się żona, dziecko, kot i kura. Warto również kupić obrus z wysokogatunkowego materiału, wyszywanego lnu czy bawełny, a także oryginalny zdobiony kufel. Odradzam kupowanie na Ukrainie rosyjskich matrioszek, oraz tandetnie malowanych talerzy z napisami lwów itd.. Szkoda w domu miejsca na takie kurzołapy - które zamiast zdobić szpecą.  Dobrym pomysłem jest tez zawsze zakup kubka, pijąc z niego codziennie można wspominać swoją podroż, a po skończeniu schować go do szafki i zachować w mieszkaniu minimalizm:)

Wszystkich historyków, badaczy przeszłości, członków grup rekonstrukcyjnych powinny zainteresować okazy prezentowane na targach od starych gazet, listów i ulotek po mundury, medale, odznaki oraz plakaty propagandowe, prawdziwa gratka dla kolekcjonerów.


Apel na koniec - zanim cos kupicie zastanówcie się kilka razy, nie ma nic przykrzejszego jak pokonywać 3 tysiace kilometrów z przedmiotem, który wyladuje w ciemnym pudle z rupieciami a docelowo skonczy w koszu..

3 komentarze:

  1. Przypadkiem zupełnie trafiłam na Twojego bloga, czytam teraz od deski do deski i uśmiech sam pojawia mi się na twarzy. Jak to wszystko wydaje się być proste, wystarczy chcieć. Sama mieszkam w Edynburgu od roku i przyznam, że jak dotąd nie postrzegałam tego miasta, jako szczególnego, a dzięki Tobie spojrzałam na nie zupełnie innym, przychylnym okiem. Dziękuję i czekam na wiecej, pozdrawiam, Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet nie wiesz jak mi miło! ciesze sie bardzo:* pozdrawiam cieplutko i zapraszam częściej

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń